Majówka trwa w najlepsze! Nie wiem, jak u Was, ale u mnie za oknem od rana świeci słońce. Dzieciaki wyniosły kanapki na taras i od rana śmigają po dworze, a ja delektuję się chwilą dla siebie, przy filiżance kawy i porcji brownie – oczywiście bezglutenowego 🙂
Przepisów na brownie jest całe mnóstwo. Kiedy jeszcze mogliśmy sobie pozwolić na tradycyjne wypieki, testowałam całą masę przepisów na „czekoladowy zakalec” – jak to nazywa mój Mąż 🙂 Bywały te bardziej fit – z ciecierzycy lub czerwonej fasoli, a czasem z mąką, migdałami, awokado, i wiele, wiele innych. Kiedy koleżanka podsunęła mi przepis na brownie bez mąki i jej zamienników, zakochaliśmy się w nim od pierwszego kęsa i gości na naszym stole naprawdę często.
Ta propozycja brownie to prawdziwa bomba kaloryczna, ale gwarantuję Wam, że jego smak wart jest grzechu nawet, jeśli jesteście na diecie i odstawiliście wszystko, co słodkie 🙂 Jego zaletą jest zdecydowanie prostota wykonania. Nie trzeba być kulinarnym geniuszem, żeby móc cieszyć się swoim domowym brownie. TO na pewno się Wam uda!
Zaczynamy!
Składniki:
4-5 jaj (jeśli macie większe, wystarczą 4szt) – oddzielamy białka od żółtek
4 łyżki cukru (po 2 łyżki do ubijania żółtek i białek)
1,5 tabliczki gorzkiej czekolady
1,5 tabliczki mlecznej czekolady
½ kostki masła (100g)
I to wszystko 🙂
Przystępujemy do działania:
Piekarnik należy nagrzać do temp 180 stopni. Czekoladę kruszymy na mniejsze kawałki i razem z masłem rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Kiedy lekko przestygnie, ubijamy żółtka z 2 łyżkami cukru. WAŻNE! Żółtka muszą być naprawdę dobrze ubite – prawie białe. To zajmie chwilę, ale masa musi być puszysta! Kiedy jest gotowa, dolewamy rozpuszczoną czekoladę z masłem, miksujemy. Osobno ubijamy białka z pozostałym cukrem na sztywną pianę i stopniowo dodajemy do masy czekoladowej. Gdy wszystkie składniki są wymieszane, przelewamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika na ok 25-30 min. GOTOWE! Ciasto mocno wyrasta (jeśli dobrze ubiliście jajka!), a po wyjęciu z piekarnika opada, tworząc wilgotny środek i chrupiącą skorupkę na wierzchu. Podajcie według uznania – u mnie obowiązkowo z owocami i bitą śmietaną lub porcją lodów.
Smacznego!