No, i mamy wakacje! To dla dzieciaków czas zasłużonego odpoczynku i błogiego lenistwa. To także czas pobłażania, bo w końcu latem zawsze wolno nam więcej. Zanim jednak damy się ponieść fali beztroskich wypadów za miasto, półkolonii i nocowania poza domem, warto ustalić lub odświeżyć sobie pewne złote zasady, które mogą okazać się bardzo pomocne, gdy mamy w domu dziecko na diecie bezglutenowej. Takie zestawienie warto przypominać każdemu, kto ma kontakt z naszym dzieckiem, i kto podczas naszej nieobecności będzie sprawował opiekę nad naszym bezglutenowcem.
- Od jednego domowego pierożka nic ci nie będzie
Kim jesteś, żeby wmawiać mojemu dziecku podobne rzeczy? Wiem, że być może kierują Tobą szczere intencje. Mnie też żal jest patrzeć, jak inne dzieci zajadają się goframi z przydrożnej budki, podczas gdy on jeden musi obejść się smakiem. Pamiętaj jednak, że nie masz prawa podważać wiarygodności jego diety, która ma na celu ratować jego zdrowie, a czasem nawet życie. Eliminacja składników, które mu szkodzą to nie kara, lecz metoda na odzyskanie zdrowia. Dieta bezglutenowa jest tu częścią terapii. Zaufaj mnie i mojemu dziecku. Nie kuś go, ani tym bardziej nie karm niedozwolonymi składnikami w tajemnicy przede mną. Kiedy pod moją nieobecność pozwolisz mojemu dziecku na odstępstwa od diety, by przez chwilę poczuć się lepszą babcią/ciocią/sąsiadką, tak naprawdę wyrządzasz mu wielką krzywdę, a mnie dajesz jedynie sygnał, żeby więcej Ci nie zaufać i nie zostawiać mojego dziecka pod Twoją opieką.
- Dieta bezglutenowa – fanaberia rodziców
Masz prawo nie wiedzieć, czym jest dieta bezglutenowa, zwłaszcza, gdy nie dotyczy nikogo w Twoim otoczeniu. Jednak pod żadnym pozorem nie wolno Ci jej nazywać fanaberią. Moje dziecko nie toleruje glutenu, dlatego nie powinno go spożywać. Rozumiem Twoje argumenty i wszelkie „za moich czasów…”. Niestety, po pierwsze – czasy się zmieniły, a po drugie i najważniejsze – nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Jestem matką, która zrobi wszystko dla swojego dziecka. Jeśli w imię jego dobrego zdrowia mam odjąć mu chleb (tradycyjny!) od ust, to zrobię to, nie zwracając uwagi na komentarze otoczenia. Nie wolno Ci podważać mojego autorytetu, ani tym bardziej diagnozy wystawionej przez lekarza, nazywając leczenie fanaberią, czy podążaniem za modą. Sprawiasz tym przykrość zarówno mnie, jak i mojemu dziecku, które słysząc takie słowa z pewnością ma mętlik w głowie.
- Ten chleb IG = bezglutenowy
Mieszkam w małym miasteczku, gdzie nagminnie mylone są te dwa pojęcia. Podkreślam i uczulam: chleb bezglutenowy to nie jest chleb o niskim indeksie glikemicznym (tzw. Chleb IG) i odwrotnie!!! Boli mnie wręcz ludzka ignorancja w tym temacie, bo o ile osoba nie mająca kontaktu z jednym, ani drugim ma pełne prawo nie rozróżniać tych tematów, to jednak pracownicy piekarni powinni znać się na rzeczy. Wielokrotnie zdarzyło mi się słyszeć z ust przemiłej pani ekspedientki, że te bułeczki IG są idealne dla osób na diecie bezglutenowej, „bo wszyscy je kupują i nikt nie narzekał…” Jeśli sprzedajesz pieczywo, masz obowiązek wiedzieć, co zawiera dany wypiek. Nie masz prawa wprowadzać klienta w błąd tylko na podstawie faktu, iż nikt nie raczył wrócić z reklamacją bułeczki za 2 zł. Takie przeinaczanie faktów jest karalne, więc niech Cię nie zdziwi wezwanie do prokuratury w celu złożenia wyjaśnień, bo moja cierpliwość również ma swoje granice. Niewiedzą może tłumaczyć się każdy, ale nie osoba pracująca w tej branży. Jako matka z ponad 1,5-rocznym „stażem” bezglutenowym potrafię odróżnić pieczywo bezglutenowe gołym okiem. Jednak kiedy wyślę dziecko do wujostwa, muszę mieć pewność, że ciotka wyposażona przeze mnie we wszelkie instrukcje nie zostanie zbałamucona przez kogoś, kto wolał okazać się bezczelną ignorancją, byle sprzedać produkt, zamiast przyznać się do własnej niewiedzy.
- Tak mi Ciebie żal
Zamknij na chwilę oczy i cofnij się wspomnieniami do własnego dzieciństwa. Zdarzyło się, że przeskrobałeś coś tak na maxa i za karę rodzice nie kupili Ci lodów, albo czekoladek? Jakie to było uczucie, pamiętasz? A teraz wróć do rzeczywistości, otwórz oczy i wiedz, że ilekroć litujesz się nad moim dzieckiem, przypominając mu o tym, czego mu nie wolno, sprawiasz, że ono czuje się dokładnie tak samo. Z tą różnicą, że Ty miałeś świadomość, iż złość rodziców wkrótce minie i jutro nadrobisz, zjadając dwie gałki. Moje dziecko nie wie, kiedy przyjdzie takie ‘jutro’, o ile w ogóle kiedyś nastąpi. Są ludzie, którzy muszą pożegnać się z glutenem już na zawsze. Nie da się tego przewidzieć. Proszę, nie potęguj w moim dziecku żalu, z którym oswaja się każdego dnia. Zamiast tego, okaż mu wsparcie. To, że potrafi odmówić, gdy ktoś częstuje go świeżymi pączkami, to powód do dumy, a nie żalu.
- Jak Ty możesz to jeść? To ohydne!
Zdaję sobie sprawę, że produkty bezglutenowe różnią się od tradycyjnych, pszennych wypieków pod wieloma względami. Mając do czynienia z dzieckiem, któremu nie wolno spożywać żyta czy pszenicy, nie krytykuj jego wersji chleba, słodkich przekąsek, czy makaronu. Uwierz mi, że wiele go kosztowało, by przywyknąć do tych smaków i konsystencji. Twoje uwagi podważające walory smakowe, czy estetyczne produktów bezpiecznych dla mojego dziecka, często wypowiadane tonem pełnym pogardy, dają dziecku do zrozumienia, że jego jedzenie jest gorsze, mniej smaczne i napawa pozostałych obrzydzeniem. Tymczasem inne nie zawsze oznacza gorsze! Uszanuj to, proszę!
- Tylko problem z tą Twoją dietą! Kogo na to stać?
Niestety, nasz kraj nie może popisać się dbałością o osoby na dietach eliminacyjnych. Ceny produktów z regału tzw. Zdrowej żywności często powalają, a kiedy porównamy koszt chociażby bezglutenowej mąki, czy zwykłych bułek do tego, ile płacimy za te tradycyjne, można mieć wrażenie, że po pierwszych miesiącach diety mówiąc kolokwialnie – pójdziemy z torbami. Nie jest to jednak winą moją, ani tym bardziej mojego dziecka. Jeśli nie jesteś w stanie zapłacić 16 zł za bochenek chleba, po prostu powiedz mi o tym prosto w oczy. Zaopatrzę moje dziecko we wszystko, czego mu potrzeba, by nie narażać Cię na dodatkowe koszty, ale nie obarczaj go winą za ceny, na które nie ma wpływu. Takie komentarze – choć w pełni uzasadnione – zostaw dla siebie i raczej jako ciekawostkę, niż zarzut. Moje dziecko nie jest alergikiem na złość Tobie, ani Twojemu budżetowi. Pamiętaj o tym, proszę!
- Poczęstuj kolegę – niegrzecznie jeść samemu
Oczywiście, że ładnie jest się podzielić z innymi. Sama uczę tego moje dzieci. Jednak są sytuacje, kiedy nie należy wymagać od dziecka na diecie bezglutenowej, by rozdał swoje precelki, czy muffiny kolegom z podwórka. Dlaczego? Wystarczy chociażby zsumować ze sobą dwa poprzednie punkty i dodać do tego dostępność produktów, a mamy gotową odpowiedź. Bezglutenowe odpowiedniki popularnych produktów nie zawsze smakują podobnie. Często różnią się konsystencją, do której trzeba zwyczajnie przywyknąć. Z doświadczenia wiem, że wiele przekąsek ląduje w koszu po pierwszym gryzie. I o ile gdy koledze skończą się ciastka, czy słone paluszki, może z łatwością nabyć drugie opakowanie w pierwszym napotkanym sklepie, tak „zmarnowane” w ten sposób produkty bezglutenowe nie są już tak wszechobecne i może się okazać, że owa nadgryziona i wyrzucona paczka była tą jedyną, którą mogłoby się nacieszyć dziecko ‘bezglutenowe’. Mogłoby, gdyby nie musiało poczęstować kolegów. Dlatego nie oczekuj od mojego dziecka, by dzieliło się wszystkim, co ma, bo często to ilość, która musi mu wystarczyć na cały okres pobytu u babci, cioci, czy na zielonej szkole. Nie zawsze będzie miał przy sobie tyle pieniążków, by kupić sobie kolejne opakowanie. Nie zawsze będzie w pobliżu sklep oferujący bezpieczne dla niego produkty.
Powyższe zestawienie to oczywiście przykłady, z którymi spotkałam się osobiście. Jeśli macie inne pomysły, którymi można uzupełnić artykuł, dajcie znać w komentarzach, albo na moim profilu na fb czy instagramie. Zbudujmy wspólnie kodeks, który być może okaże się pomocny podczas wakacyjnych wypadów.
Dziecku na diecie nie jest łatwo. Niezależnie od tego, czy jest to dieta bezglutenowa, wegańska, czy ta ograniczająca spożycie węglowodanów. Każda dieta to wyrzeczenia, których ciężko jest przestrzegać dorosłym, a co dopiero dzieciom. Dlatego tak ważne jest, aby osoby, które deklarują nam swoją pomoc w opiece nad naszymi dziećmi podczas wakacji uszanowały nasze zasady.
I, żeby nie było, że jestem potworem, poddającym w wątpliwość kompetencje pozostałych osób, ja również z początku nie rozumiałam wszystkiego. Do dzisiaj żal mi jest mojego Synka, który nie może spontanicznie wpaść do pizzerii, czy zjeść lodów w wafelku. Jednak nastawiam go pozytywnie, wspieram, pokazuję namacalne efekty tych wszystkich wyrzeczeń, jak np. stuprocentowa frekwencja w szkole, bo mój Syn odkąd nie spożywa glutenu, po prostu nie choruje. A jeśli zdrowie jest ceną za gofra, czy wizytę w McDonald’s, to uważam, że warto! Więc proszę jeszcze raz, nie buntuj mojego dziecka, nie okazuj mu, że jest gorszy od innych, trudniejszy, czy biedny. Gramy przecież w jednej drużynie!
Bardzo ciekawy wpis i myślę, że wielu osobom mającym kontakt z dziećmi na diecie bezglutenowej da do myślenia. Często błędy popełniane są nie specjalnie, ale przez brak wiedzy 🙂
Fajny tekst 🙂 Daje do myślenia. Wśród znajomych ma dziecko na diecie i wiem jak ważne jest ścisłe przestrzeganie diety, ale na pewno wiele osób po przeczytaniu poważnie zastanowi się zanim zacznie namawiać na pierożka