Dzień Matki to wyjątkowe święto. Matka zawsze umiejscowiona jest na piedestale jako ta najważniejsza w życiu osoba. Dzień Matki obchodzą wszystkie szkoły i przedszkola. O Dniu Matki huczą wszystkie media. Niektóre uruchamiają nawet specjalne linie przyjmujące smsy z życzeniami; kwiaciarnie oferują darmową wysyłkę bukietu dla mamy, a znani i lubiani rozwodzą się przed kamerami na temat swoich cudownych matek, którym tak wiele zawdzięczają.
Zawsze wtedy mimo woli zastanawiam się, co takiego (oczywiście oprócz rzeczy oczywistych) ja zawdzięczam mojej Mamie; za co chciałabym jej podziękować, gdybym to ja była znaną celebrytką siedzącą na kanapie w jednej ze śniadaniówek; o czym bym opowiadała…
Moja relacja z moją Mamą chyba różni się od tych powszechnie znanych. Nie dzwonimy do siebie 3 razy dziennie, nie chodzimy razem na zakupy, ani do kosmetyczki. Nie pieczemy razem pierniczków i nie oglądamy tych samych seriali… Moja Mama nie nauczyła mnie tajników makijażu, nie szarpała moich jeansów, gdy przyszła moda na przecierki, a w domu nigdy nie pachniało świeżo upieczonym ciastem. Moja Mama nie zakrzewiła we mnie zamiłowania do porządku, bo jest mistrzynią chaosu. Nie maluje paznokci, nie podąża za trendami, i często się spóźnia i ciągle o czymś zapomina. Czego zatem nauczyła mnie moja Mama?
Mama nauczyła mnie, że matka to też człowiek. Choć brzmi to co najmniej banalnie, jednak myślę, że każda matka przyzna mi rację, iż nie dla wszystkich jest to takie oczywiste. Tak jak każdy, mama ma swoje uczucia, emocje, uśmiecha się, a czasami złości lub płacze. Ma także ma prawo do odpoczynku. Kiedy byłam dzieckiem, moja Mama potrafiła zrobić sobie poobiednią drzemkę, nie martwiąc się stertą naczyń w zlewie i paprochami na dywanie. Doskonale wiedziała, że zmęczenie to stan, w którym najmniejsze nawet nieporozumienie może bardzo szybko przerodzić się w niepotrzebną kłótnię i zepsuć cały dzień. W domu liczy się przecież atmosfera, a nie lśniące szyby w oknach. Tymczasem ile z nas, drogie mamy, zarywa noce, żeby w domu był idealny porządek? Mnie się zdarza…
Moja Mama nauczyła mnie, że nie trzeba piec ciasta, żeby móc delektować się nim przy porannej kawie. Można poprosić o to Babcię, zawsze chętną do pomocy, albo zwyczajnie – kupić w cukierni. I choć ja tej opcji nie uznaję i korzystam z niej w naprawdę ekstremalnych sytuacjach, to jednak świadomość, że jest jeszcze wyjście awaryjne daje mi poczucie spokoju. Mogę wyluzować, nie muszę za wszelką cenę spełniać czyichś oczekiwań (tak naprawdę, to właściwie czyich?) i mogę zwyczajnie odpocząć.
Moja Mama nauczyła mnie, że nie zawsze trzeba podążać za trendami. Miało to spory związek z szacunkiem do pieniędzy, których w domu po prostu starczało do pierwszego, ale nie było na tyle dużo, żeby spełniać każdą zachciankę. Ileż razy trzaskałam drzwiami z ogromnym fochem, gdy Mama odmawiała kupienia mi najmodniejszych ubrań w sezonie! Zawsze tłumaczyła, że moda szybko przemija, a ubrania zostają i nikt nie chce ich później nosić. Lepiej kupić rzeczy uniwersalne, ale w dobrym gatunku, które będą modne dłużej. Jak zawsze – miała rację, a dziś ja sama wpajam swoim dzieciom, że liczy się jakość, a nie ilość.
Moja Mama nauczyła mnie, że warto być sobą i pozostać wierną swoim przekonaniom. Rzadko się maluje, choć wiele razy próbowałam nakłonić Ją, by jednak zaczęła. „To nie dla mnie, nie mój styl.” – powtarza. I jest sobą. Nikogo nie udaje, nie działa wbrew sobie i nie ulega presji otoczenia. Akceptuje siebie taką, jaka jest i nie próbuje się nikomu przypodobać na siłę. To zdecydowanie ważna umiejętność, choć nie każdy ja posiada. Jakże często walczymy o to, by inni nas lubili, za wszelką cenę, zatracając w ten sposób swoje prawdziwe ja? I mimowolnie uczymy tego nasze dzieci…
Moja Mama nauczyła mnie, że każdy człowiek jest wolny i ma prawo sam decydować o sobie. Nie uzależniła mnie od siebie, dzięki czemu było mi łatwiej rozpocząć samodzielne życie. Nie dzwoni do mnie codziennie, żeby sprawdzić, czy żyję i czy sobie radzę. Nie wymaga ode mnie, żebym relacjonowała Jej każdy dzień, chwaliła się każdą kupką swoich dzieci, czy spowiadała, gdy posprzeczam się z mężem. Zamiast tego, mamy okazję się za sobą stęsknić i rozmawiać o tym, co się naprawdę wydarzyło, a nie szukać na siłę tematów do rozmowy.
Moja Mama jest wyjątkową osobą. I choć są kwestie, w których kompletnie się nie zgadzamy, to jednak potrafimy uszanować swoje zdanie. Nie zawsze się rozumiemy, ale Mama zawsze mnie wspiera. Cokolwiek by się nie działo, zawsze mogę na Nią liczyć i wiem, że stanie po mojej stronie. Czy jest Idealną Matką? Pewnie nie, ale tylko dlatego, że takich po prostu nie ma! Są za to Matki Wspaniałe i do takich zdecydowanie zalicza się moja Mama! I mam wielką nadzieję, a właściwie ogromne marzenie, by za kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat, moje dzieci mogły powiedzieć o mnie to samo. Wiem, że to zależy tylko ode mnie. I wiem, że to bardzo trudne zadanie, zapracować sobie na takie słowa.
Mamusiu – wszystkiego najlepszego w dniu Twojego (a właściwie naszego) święta!