Okrąglutkie, puszyste, pachnące i bardzo trudno się im oprzeć… Idealne na drugie śniadanie, do porannej lub popołudniowej kawy, a także ot tak, bez okazji. Obok faworków, królują wśród karnawałowych wypieków, a w Tłusty Czwartek nie idą w biodra! Zapraszam na pączki, Panie i Panowie! Na moim blogu, oczywiście w bezglutenowej odsłonie.
Pączki bezglutenowe – składniki:
- 50g świeżych drożdży
- 1 szkl mleka
- 4 żółtka
- 1 całe jajo
- 3 łyżki cukru
- 100g mąki ryżowej
- 50g mąki z tapioki
- 50g mąki z cieciorki
- 280g uniwersalnej mieszanki bezglutenowej
- 2 łyżki łuski babki jajowatej
- 50g masła
- Skórka z cytryny (opcjonalnie)
- 2 łyżki spirytusu
- Tłuszcz do smażenia
- Masa czekoladowa lub konfitury do nadziewania
Przygotowanie:
Drożdże ucieramy z łyżką cukru i zalewamy odrobiną letniego mleka. Odstawiamy w ciepłe miejsce, aż zaczną pracować. Masło rozpuszczamy w rondelku i odstawiamy, by lekko przestygło. Wszystkie mąki przesiewamy do większego naczynia, dodajemy łuskę babki jajowatej i szczyptę soli. Żółtka wraz z jajkiem i pozostałym cukrem ucieramy na kogel mogel. Wyrośnięte drożdże wlewamy do mąki, dodajemy ciepłe mleko, masę jajeczną i przestudzone masło. Dokładnie mieszamy drewnianą łyżką. Na koniec dodajemy spirytus i wyrabiamy ciasto, aż zacznie odchodzić od miski. Gdy łyżka nie daje rady, polecam wyrabiać ciasto ręką, w razie potrzeby podsypując odrobiną mąki.
Wyrobione ciasto przykrywamy bawełnianą ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia. Powinno podwoić swoją objętość, choć pamiętajmy, że ciasto bezglutenowe nie rośnie tak, jak tradycyjne pszenne. Powinno natomiast zdecydowanie się podnieść.
Gdy ciasto urośnie, przekładamy je na oprószoną mąką stolnicę i formujemy pączki. Mój sposób jest dość prosty: ciasto dzielę na 3 części, z każdej formuję dość gruby wałek i odcinam po kawałku, a następnie dłońmi nadaję im kształt kuli. W ten sposób pączki wychodzą mniej więcej równej wielkości. Można oczywiście ciasto rozwałkować i wykrawać pączki przy pomocy szklanki lub foremki, ale myślę, że trik z lepieniem wałka, czy też „węża”, jak określiły to moje dzieciaki, jest zdecydowanie szybszy i nie ryzykuję, że ciasto przyklei się do wałka.
Nadzienie
Pączki można nadziać ulubionym nadzieniem. Według mnie, najlepiej smakują z konfiturą – niekoniecznie różaną. O ile piekąc tradycyjne pączki, zawsze nadziewałam je podczas lepienia, o tyle przygotowując bezglutenową wersję wolę nadziewać je, a właściwie szprycować już po usmażeniu. Kilkakrotnie zdarzyło mi się, że pączki otwierały się podczas smażenia w miejscu zlepienia ciasta i całe nadzienie wypływało na zewnątrz, powodując, że musiałam zmieniać cały tłuszcz. Dlatego pączki bezglutenowe wolę smażyć saute i szprycować.
Smażenie
Ulepione pączki układamy na stolnicy lub blacie, ponownie przykrywamy ściereczką, by chwilę „odpoczęły”. Tak przygotowane pączki jeszcze nieznacznie urosną, dlatego ważne, by nie układać ich zbyt blisko siebie, bo się posklejają. W tym czasie można przygotować tłuszcz do smażenia. Swoje obserwacje na temat tłuszczu do smażenia karnawałowych wypieków opisałam podczas przepisu na bezglutenowe faworki, więc zachęcam Was do lektury. Pączki i faworki smażę tylko na smalcu. Tak nauczyła mnie babcia, więc tak praktykuję. Przy czym nadmienię tutaj, że wszelkie próby smażenia na oleju kończyły się fiaskiem – olej strasznie się pienił i nie potrafiłam „wyregulować” odpowiedniej temperatury, w efekcie pączki paliły się z wierzchu, a wewnątrz pozostawały surowe.
Oczywiście to jedynie moje obserwacje, a wybór odpowiedniego tłuszczu do smażenia należy do Was.
Pączki smażymy na złoty kolor z obu stron, po czym przekładamy na ręcznik papierowy, który wchłonie nadmiar tłuszczu.
Gdy wystygną, szprycujemy ulubionym nadzieniem i posypujemy cukrem pudrem.
Spróbujecie? Koniecznie dajcie znać, jak wyszły.