Tłusty Czwartek wymaga ofiar – mimo to, wolę przez kolejny tydzień nie wchodzić na wagę, niż oprzeć się tym drożdżowym cudeńkom. Przepis na bezglutenowe pączki znajduje się już na blogu, ale te, które proponuję Wam dzisiaj są całkowicie inne, bo kokosowe.
Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie jadłam kokosowych pączków i pewnie dalej by tak pozostało, gdyby nie przypadek. Choć w życiu podobno nie ma przypadków, zatem może było to po prostu przeznaczenie? Szykując składniki do wypieku tradycyjnych bezglutenowych pączków ze sprawdzonego już przepisu, wypadła mi z szafki paczuszka wiórków kokosowych… To był znak… Poeksperymentowałam trochę ze składnikami. W lodówce znalazłam jeszcze jogurt kokosowy, więc postanowiłam go wykorzystać. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Pączki nie zawierają jajek, a mimo to są miękkie i puszyste, bardzo aromatyczne, ale nie nachalne w smaku. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy przepada za kokosowym smakiem tak bardzo, jak ja, ale te pączki – pomimo iż są kokosowe – nie przytłaczają swoją „kokosowością”.
Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu i zagoszczą na Waszych stołach w myśl tłustoczwartkowej tradycji.
Bezglutenowe pączki kokosowe – składniki
- 100g jogurtu kokosowego (można zastąpić naturalnym)
- 40 g wiórków kokosowych
- 1 czubata łyżka łuski babki jajowatej
- 30g drożdży
- 80ml letniego mleka lub mleczka kokosowego
- 3 łyżki słodzidła – cukier/miód/ksylitol – wedle uznania
- 80 g roztopionego masła
- 120g mąki ryżowej
- 80g mąki gryczanej lub z amarantusa (można pomieszać)
- 60g mąki ziemniaczanej
- 40g mąki z tapioki
- 1 łyżka spirytusu
- Tłuszcz do smażenia
- Ulubione nadzienie
Zaczynamy
Łuskę babki jajowatej i wiórki kokosowe mieszamy z jogurtem i odstawiamy na ok 30 minut. W międzyczasie podgrzewamy lekko mleko i roztapiamy masło. Drożdże kruszymy i rozcieramy z łyżką miodu/cukru, zalewamy odrobiną letniego mleka i odstawiamy do wyrośnięcia. Mąki przesiewamy do większego naczynia. Dodajemy pozostały cukier lub inny słodzik. Dodajemy wyrośnięte drożdże, jogurt i resztę mleka. Mieszamy drewnianą łyżką, aż ciasto zacznie odchodzić od miski. Dodajemy spirytus i na koniec roztopione masło i wyrabiamy.
Wyrobione ciasto przykrywamy ściereczką i pozostawiamy do wyrośnięcia – ok 1 – 1,5 godziny.
Stolnicę lub blat kuchenny wysypujemy delikatnie mąką. Przekładamy wyrośnięte ciasto i chwilę wyrabiamy dłońmi, starając się nie podsypywać zbytnio mąką, tak, by ciasto nie zrobiło się zbyt gęste i twarde.
Odrywamy niewielkie kawałeczki ciasta i formujemy dłońmi pączki, które układamy na blacie i odstawiamy do ponownego wyrastania na ok 30 minut. W tym czasie rozgrzewamy tłuszcz do smażenia i koniecznie przygotowujemy papierowe ręczniki, na które będziemy wyciągać gotowe pączki.
Tłuszcz nie powinien być zbyt gorący, bo pączki spalą się na zewnątrz, a w środku pozostaną surowe. Kiedy tłuszcz będzie za zimny, pączki wchłoną go w nadmiarze i będą niesmaczne.
Polecam szczerze zakup specjalnego termometru z długim szpikulcem (kosztuje parę złotych, a naprawdę ułatwia proces smażenia). Jeśli nie macie termometru, najlepiej będzie wykonać próbę, wrzucając jednego pączka i obserwując, jak długo wypływa, kiedy zaczyna się rumienić, czy jest dopieczony w środku i czy nie chłonie zbyt dużo tłuszczu.
Kiedy uda nam się ustawić odpowiednia temperaturę, smażymy pączki partiami na złoty kolor z obu stron. Gotowe pączki wykładamy na papierowy ręcznik, a następnie szprycujemy ulubionym nadzieniem. Jeśli lubicie lukrowane pączki, polecam lukrować je jeszcze ciepłe. Jeśli wolicie pączki z cukrem pudrem – koniecznie odczekajcie, aż całkowicie przestygną. Inaczej cukier rozpuści się i pączki go wchłoną, zamiast pozostawić efekt przyprószonych śniegiem.
Życzę Wam pysznego Tłustego Czwartku! A jeśli skorzystacie z przepisu na kokosowe bezglutenowe pączki, koniecznie dajcie mi znać, jak Wam wyszły i czy smakowały.
PS polecam Wam również bezglutenowe faworki, na które przepis znajdziecie tutaj.