Dla jednych faworki, dla drugich chruściki. Nie ważne, jak je zwą, ważne, że smakują wybornie, kuszą swoją chrupkością i nie sposób im się oprzeć. Nie wyobrażam sobie karnawału bez faworków. Gdyby nie charakterystyczny zapach smażonego tłuszczu roznoszący się po całym domu, mogłabym smażyć je codziennie. Bo te najlepsze to dla mnie właśnie takie klasyczne, smażone, jak u babci…
Faworki bezglutenowe stanowiły dla mnie nie lada wyzwanie. Pierwszego podejścia nie warto nawet wspominać, każde kolejne zbliżało mnie coraz bardziej do receptury doskonałej, choć skłamałabym, mówiąc, że przygotowanie idealnych faworków bezglutenowych to łatwa sztuka. Nie znaczy to jednak, że niewykonalna. Należy tylko przestrzegać kilku wskazówek, a z pewnością udadzą się wyśmienicie.
Na co zwrócić uwagę?
Przede wszystkim na mąkę. Wspominam dość często, że nie lubię gotowych mieszanek, które poza mąką zawierają dziesiątki niepotrzebnych według mnie składników. Okazuje się jednak, że to nie do końca zbędne dodatki, które przydają się chociażby przy tak delikatnych wypiekach, jak faworki bez glutenu. Dlatego do mojego przepisu używam gotowej mieszanki uniwersalnej, która lepiej skleja ciasto i nadaje mu większą elastyczność. Nie oznacza to, że nie będę próbowała znaleźć przepisu z mąk jednorodnych, ale póki co trzymam się tego na gotowej mieszance.
Ciasto
Kolejny punkt to konsystencja ciasta. Musi być plastyczne i nie kleić się do rąk. Podczas wałkowania nie żałowałam mąki, by ciasto nie przyklejało się także do stolnicy, ani wałka. Ważna jest także grubość. O ile tradycyjne faworki im cieńsze, tym lepsze, o tyle faworki bezglutenowe muszą być odrobinę grubsze. Ciasto nie może być przezroczyste jak pergamin, bo podczas wywijania zacznie się strzępić i kruszyć. Moje bezglutenowe faworki mają grubość ok 1,5-2mm i wtedy najlepiej się formują. Oczywiście, jeśli macie więcej cierpliwości, możecie pokusić się o cieńsze egzemplarze i z pewnością będą jeszcze smaczniejsze i bardziej chrupiące.
Smażenie
Ile przepisów na faworki, tyle opinii co do tłuszczu, na którym należy je smażyć. Jedni polecają olej, jeszcze inni masło klarowane. Są też tacy, którzy smażą na margarynie, a ja wolę tradycyjny smalec…
Na co dzień raczej unikam mięsa, a co za tym idzie, również smalcu. Jednak do smażenia karnawałowych pyszności dla mnie jest niezastąpiony. Zarówno faworki, jak i pączki smażę zawsze na smalcu. Gdybym miała wskazać powód, pewnie powiedziałabym, że to z przyzwyczajenia. Tak nauczyła mnie ukochana Babcia i tak robię do dzisiaj. Mam wrażenie, że smażone na smalcu faworki mniej nasiąkają tłuszczem, niż te smażone np. na oleju, ale nie upieram się przy tej opinii – być może to kwestia doboru odpowiedniego oleju.
Niezależnie jednak od rodzaju tłuszczu, ważne jest, by wychwycić odpowiednią temperaturę. Tłuszcz nie może być zbyt chłodny, bo faworki nasiąkną nim za mocno i będą niesmaczne. Z kolei w zbyt gorącej temperaturze zaczną się przypalać. Należy więc co jakiś czas sprawdzać stopień nagrzania tłuszczu, najlepiej wrzucając „egzemplarz testowy”. Kiedy opada na dno i długo nie wypływa, tłuszcz nie jest jeszcze dobrze rozgrzany. Gdy wrzucony chruścik natychmiast wypływa i zaczyna się bardzo szybko rumienić, należy bezwzględnie zmniejszyć moc palnika i odczekać chwilę przed wrzuceniem partii faworków do smażenia, by tłuszcz lekko wystygł. Kiedy natomiast wrzucony chruścik opada swobodnie na dno garnka, a po chwili wypływa na powierzchnię i delikatnie się rumieni, temperatura jest idealna i można przystąpić do smażenia.
To chyba wszystkie wskazówki, zatem zamieszczam przepis i życzę Wam powodzenia!
Bezglutenowe faworki karnawałowe – składniki:
- 2 szkl mąki bezglutenowej – u mnie mieszanka uniwersalna Bezgluten
- 6 żółtek
- Szczypta soli
- ½ łyżeczki cukru
- 1 łyżka spirytusu
- 3-4 łyżki gęstej kwaśnej śmietany
Mąkę przesiewamy na stolnicę, formujemy dołek, do którego wsypujemy cukier i sól. Następnie wbijamy żółtka i śmietanę. Na sam koniec dodajemy spirytus (ewentualnie może być ocet) i zagniatamy ciasto. Dobrze jest wybić je dobrze, jak klasyczne ciasto na chrust, by lepiej się wałkowało. Ciasto bezglutenowe jest zawsze bardziej kruche, niż ciasto z użyciem mąki pszennej, dlatego nie wałkujmy go zbyt cienko, bo podczas formowania będzie się rwało. Ja wałkuje na grubość ok 2 mm. Wtedy bez problemu udaje się wywinąć piękne faworki.
Smażymy na rozgrzanym tłuszczu na złoty kolor. Warto przygotować sobie wcześniej półmisek wyłożony papierowym ręcznikiem, by wpijał tłuszcz z gotowych faworków. Polecam także, by zaangażować dzieci w wywijanie chruścików. Smażenie trwa krótką chwilę, więc warto pilnować garnka, zamiast zajmować się w tym czasie lepieniem kolejnej partii.
Wystudzone faworki posypujemy cukrem pudrem, choć są tak pyszne, że naprawdę trudno dotrwać do tego momentu.