„Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku” – Lao-tzu
Odkąd mój Syn oficjalnie zasilił szeregi bezglutenowców w naszym kraju, regularnie dostaję pytania dotyczące uciążliwości jego diety. Znajomi, ale też obcy ludzie dopytują w jaki sposób wpływa ona na organizację naszego codziennego życia. Aktualnie „na tapecie” mamy tłumaczenie wszem i wobec, że dieta bezglutenowa (ani żadna inna) nie musi być powodem rezygnacji z wakacyjnych wyjazdów. Tych zagranicznych również, a może nawet tym bardziej.
Postanowiłam opisać tu NASZE doświadczenia oraz NASZE wątpliwości i decyzje w tym temacie, aby każdy mógł się z nimi zapoznać i w razie potrzeby wrócić do artykułu ilekroć zajdzie taka potrzeba.
Zanim przejdę do meritum, chcę przypomnieć, że w przypadku J. dieta spowodowana jest alergią, a nie celiakią, co zawsze wyraźnie podkreślam. Osoby cierpiące na celiakię muszą bardziej restrykcyjnie pilnować diety i zawsze sprawdzać wszystkie informacje z podwójną dokładnością.
Jedziemy na wakacje!
Wakacyjne pakowanie mojego bezglutenowca zaczynam od…chleba. Zwykle bierzemy ze sobą jedną paczkę, na wypadek, gdyby w pobliżu nie było supermarketu, albo zwyczajnie przegapimy godziny otwarcia. Pieczywo paczkowane może spokojnie poleżeć w walizce bez obawy, że się popsuje, więc jestem spokojniejsza wiedząc, że je mamy. Dlaczego tylko jedno opakowanie? Bo w zupełności wystarcza w sytuacji awaryjnej, a niezależnie od tego na miejscu rozglądamy się za dalszym zaopatrzeniem. Bywa, że większy supermarket oddalony jest o kilka lub nawet kilkanaście kilometrów od naszego miejsca docelowego, ale wtedy wystarczy po prostu zrobić większy zapas. Dostępność marketów wraz z godzinami otwarcia bez problemu podpowie Wam google lub nawigacja i uwierzcie mi, to nie tragedia, jeśli w Waszej mieścinie nie ma Lidla, tesco, czy Biedronki. Z całą pewnością znajdziecie je w promilu 10-ciu km.
Czas na piknik!
Obowiązkowym wyposażeniem turysty bezglutenowego są kanapki na drogę. To u nas podstawa, bo wiemy już, że na trasie raczej trudno o bezglutenowe zamienniki czegoś „na ząb”. Muszę tu przyznać, że takie rodzinne piknikowanie to wielka frajda dla dzieciaków (i nie tylko). Ilość kanapek uzależniam przede wszystkim od pory dnia. Kiedy mamy dotrzeć na miejsce w godzinach wieczornych, przygotowuję ich więcej, by w razie czego wystarczyły również na kolację. Nie zapominam także o osobnej śniadaniówce, żeby mieć pewność, że nikt niczego nie pomyli.
Bezglutenowy Bałtyk
Uwielbiamy polskie morze, więc większość naszych wakacyjnych wojaży w kraju to właśnie kierunek północny. J. ma to szczęście, że – w przeciwieństwie do młodszej siostry – uwielbia ryby. Jedyne, na co musimy zwrócić uwagę podczas składania zamówienia, to to, by ryba nie była panierowana! Najbezpieczniej wybrać opcję z grilla lub pieca. Do tego surówka lub jeszcze lepiej sałatka bez sosu. Dlaczego bez sosu? – Dlatego, że może w nim czaić się „podejrzany” w składzie jogurt lub mączne zagęstniki, których lepiej unikać. Jeśli lubicie frytki, zamawiając upewnijcie się, że powstają z prawdziwych ziemniaków, a nie z proszku – takie lepiej zamienić na tradycyjne ziemniaczki.
Jeśli nie jesteście miłośnikami rybnych smaków i nie wyobrażacie sobie obiadu bez mięsa – nic straconego. Sytuacja wygląda bardzo podobnie. Unikamy panierki, w miarę możliwości stawiając na dania z grilla, pieca bądź rusztu. Jeśli macie zamiar polać je sosem, koniecznie upewnijcie się, czy nie zawiera w swoim składzie mąki (najczęściej jednak niestety tak, więc nie zawsze są bezpieczne). Bezpieczne dodatki to warzywa gotowane lub surowe, ryż, kasza, czy ziemniaki. Na wszelki wypadek rezygnujemy z kuchni włoskiej, ale nie wykluczone, że w większych miejscowościach uda Wam się załapać na bezglutenową pizzę czy lasagne.
A co, jeśli macie ochotę na zupę? To już bardziej indywidualna kwestia i być może zabrzmi to nieelegancko, ale z moich obserwacji wynika, że im bardziej elegancki lokal, tym większe prawdopodobieństwo, że uda nam się zjeść w nim bezpieczną zupę bez dodatku mąki. W tanich barach niestety wszystkie zupy zagęszczane są mąką pszenną. Nasza bezglutenowa przygoda zaczęła się stosunkowo niedawno, więc za nami dopiero (albo aż) 3 sezony wakacyjne, ale mogę z czystym sercem polecić Wam restaurację Lazur w Sarbinowie, gdzie dania bezglutenowe są specjalnie oznaczone w karcie, a wśród nich również pyszne zupy (polecam żurek!).
Czas na małe co nieco!
Wyjazdy nad morze zawsze, ale to ZAWSZE kojarzyły mi się z goframi z bitą śmietaną, polewą i mnóstwem owoców. Przyznaję, że tego chyba najbardziej mi żal mijając okoliczne budki, ale nie spotkałam jeszcze gofrów bezglutenowych w nadmorskich kurortach, więc żeby nikt nie czuł się pominięty, solidarnie rezygnujemy z tej przyjemności całą czwórką. Na rzecz lodów, oczywiście.
Najlepiej jeśli uda się trafić lody rzemieślnicze, bo wtedy większe prawdopodobieństwo, że nie znajdziemy w ich składzie mącznych dodatków, ale uwaga! Te mogą czaić się w poszczególnych smakach typu „ciasteczko”, do których po prostu dodaje się pokruszone oryginalne ciastka lub wafle. Po raz kolejny gorąco namawiam do zapoznania się ze składem przed złożeniem zamówienia. Nie dajcie się zbyć, pamiętajcie, że sprzedawca ma obowiązek poinformować klienta o składzie produktu, jaki sprzedaje, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą alergie pokarmowe. Ku mojej uciesze coraz więcej lodziarni dysponuje już bezglutenowymi wafelkami, ale jeśli takich nie znajdziecie, nic straconego – poproście o nałożenie lodów do kubeczka, zaznaczając przy tym, że prosicie personel o zmianę rękawiczek oraz łyżki do nakładania. Za to pod żadnym pozorem nie bierzcie posypki, w której po całym dniu mogą czaić się okruszki pszennych wafli.
Kiedy kusi all inclusive…
Zagraniczne wakacje wywołują u nas falę pytań o żywienie J. Początkowo odpowiadałam, że przecież nie wyjeżdżam na koniec świata, choć przeglądając niektóre profile w mediach społecznościowych mam wrażenie, że popełniam faux pas tymi słowy. Tymczasem prawda jest taka, że im mniej cywilizowany w naszym rozumieniu zakątek świata, tym mniejsze ryzyko natknąć się tam na glutenowy przesyt. Wróćmy jednak do Europy, gdzie póki co spędzamy nasze bezglutenowe wakacje.
Kto pyta, nie błądzi
To prawda stara jak świat i wciąż aktualna, więc warto się jej trzymać. Rezerwując wczasy w biurze podróży warto wspomnieć o „problemie” i w miarę możliwości postarać się o hotel z opcją żywienia dostosowanego do indywidualnych potrzeb. Większość hoteli oferuje swoim gościom taką możliwość, jednak za dodatkową opłatą (ok 100€/tydz. za osobę dorosłą i ok 50€ za dziecko). Nie oznacza to jednak, że musicie z góry decydować się na dodatkowe koszty. Wybierając wariant all inclusive większość hoteli oferuje w standardowym menu spory wybór jedzenia niezawierającego zbóż, takich jak chociażby warzywa, owoce, omlety, dania mięsne, ryby i owoce morza, czy przeróżne sałatki, które są bezpieczne dla ALERGIKÓW jednak przygotowane zostały w tej samej kuchni, co reszta potraw, więc mogą nie być w 100% wolne od glutenu.
Oczywiście tego typu dania nie obejmują pieczywa, więc jeśli taki wariant Was nie odstrasza, na śniadanie czy kolację możecie zabrać ze sobą własne pieczywo, które zakupicie w pobliskim supermarkecie. W razie problemów z dostępnością, wystarczy telefon do rezydenta, który na pewno chętnie pomoże (a w razie potrzeby dostarczy Wam potrzebne zakupy do hotelu).
Wybierając opcję płatną pamiętajcie, by poinformować o tym w recepcji (nie w restauracji!) co najmniej dzień wcześniej. Wykupując wariant tygodniowy wystarczy oczywiście jednorazowe potwierdzenie (nie musicie codziennie meldować się w recepcji prosząc o posiłek).
Jeśli wybrany hotel nie podaje nigdzie informacji o opcji żywienia dla alergików, warto o nią po prostu zapytać u źródła. Na stronie hotelu znajdziecie adres mailowy, pod który wysyłacie krótkie zapytanie. Z doświadczenia wiem, że hotele dość szybko odpowiadają przedstawiając szczegółową ofertę. Jeśli nie władacie biegle językiem ojczystym kraju docelowego, najbezpieczniej prowadzić wszelką korespondencję w języku angielskim, natomiast jeśli kompletnie nie ufacie swoim znajomościom językowym, możecie poprosić o pomoc biuro podróży.
Zwiedzamy
OK – póki co mam nadzieję, że wszystko jest w miarę jasne i dotarliście na wymarzone wakacje. Jeśli nie jesteście typem basenowego leniwca i macie ochotę skusić się na wycieczkę objazdową, podczas której ominie Was posiłek w hotelowej restauracji, koniecznie zapytajcie w recepcji o lunchbox na dzień wycieczki. Jeśli nie wykupiliście żywienia bezglutenowego podczas pobytu, może się okazać, że za przygotowanie takiej alternatywy będziecie musieli dodatkowo zapłacić. Koniecznie upewnijcie się wcześniej, jak to wygląda w Waszym hotelu. Jeżeli opcja będzie dla Was niedostępna, wykorzystajcie patent z kanapkami z własnego pieczywa.
Mam nadzieję, że udało mi się odpowiedzieć tym tekstem na większość pytań. Raz jeszcze podkreślam, że powyższe rozwiązania sprawdzają się u nas przy dziecku z alergią, nie celiakią. Celiacy powinni zachować podwójną ostrożność i koniecznie sprawdzić sposób przygotowania oraz serwowania potraw! Jeśli macie coś do dodania – piszcie śmiało w komentarzach!