Na początek mała zagadka. Kojarzysz tę kobietę ze zdjęcia? Założę się, że tak! Na pewno masz taką w swoim sąsiedztwie, przychodzi do Twojej piaskownicy, albo do tego samego przedszkola. Robi zakupy w Twoim warzywniaku, a może spotykacie się na zajęciach rytmiki dla dzieci? To Matka Idealna! Nie ważne, jak ma na imię (choć założę się, że z pewnością to jakieś extra imię, brzmiące pięknie we wszystkich językach, wpadające w ucho i ponadczasowe). Nie ważne, ile ma lat (ile by nie było, i tak wygląda dużo młodziej!). Nie ważne, czym się zajmuje (zapewne jest jakąś szychą w dużej korporacji, zarabia fortunę i stać ją na wszystko).
Ważne, że jej nienawidzisz!
Nienawidzisz jej chociażby za jej nieskazitelną urodę! Bezczelna, przychodzi z dzieckiem na plac zabaw, bez grama makijażu i wygląda świetnie, podczas, gdy Tobie tusz spływa od temperatury 30st w cieniu, ale to i tak lepszy widok, niż pokazać się światu z worami pod oczami.
Nienawidzisz jej za to, że ma czelność ubierać się na biało! Na zakupy, plac zabaw, spacer z dzieckiem do zoo… Białe spodnie, (w których, na marginesie, wygląda świetnie), nieskalane nawet plamką, podczas, gdy Ty wkładasz wzorzyste spódnice do ziemi. I wcale nie dlatego, że tak bardzo lubisz kwieciste wzory, ale po to, by zamaskować ślady po owocach, chrupkach, piasku, ślinie, łzach, czy jakimkolwiek innym bleee, którego dotknęło Twoje dziecko, po czym wytarło się w Twoją szmato-spódnicę.
Nienawidzisz jej również za jej idealne dziecko… Tak, idealne! Zawsze grzeczne, uśmiechnięte, nie strzelające fochów, reagujące na wołanie mamusi, nie sypiące piaskiem w inne dzieci, nie wpychające się poza kolejką na zjeżdżalnię, nie wymuszające płaczem Kinder jajka w supermarkecie, dzielnie pchające swój rowerek, w czystych (markowych naturalnie!) ubraniach.
Czasem myślisz sobie: „w porządku, Idealna, masz kasę, to pewnie nie wiesz nawet, jak ugotować dziecku pomidorówkę, tylko kupujesz jakieś słoiczki nafaszerowane chemią”, ale i na tym polu ponosisz klęskę, bo zaraz się okazuje, że Idealna rzuca z rękawa przepisami na zdrowe i urozmaicone posiłki, które gotuje samodzielnie (!!!) z bio produktów, a przy okazji tracisz extra punkty, bo w rozmowie wychodzi na jaw, że jej dziecko nie krzywi się na widok brokuła, czy kalafiora…
Generalnie, na widok Idealnej, tradycyjne Matki Polki usuwają się z drogi, by nie popaść w dalsze kompleksy. Ale czy słusznie?
Kiedy przyjrzysz się Idealnej z dystansu, może okazać się, że jest taka sama, jak Ty. Jest Tobą, mną, jest jedną z nas. Dlaczego zatem ona jest Idealna, a my nie? No właśnie, dlaczego? A może po prostu wcale nie jest Idealna, tylko nasza podświadomość wykreowała ją na taką, bo mamy jakąś wrodzoną potrzebę czucia się gorszymi przy każdym, kto choć w małym stopniu prezentuje się lepiej, niż my.
Narzekanie na cienie macierzyństwa stało się modą,
więc nikt już nie zwraca uwagi na blaski, jakie ono ze sobą niesie. Tymczasem Idealna postanowiła skupiać się właśnie na nich, i dlatego nie powie Tobie – obcej babie z piaskownicy, że jej dziecko moczy się w nocy, albo w wieku 2 lat jest już uzależnione od telewizora. Na to miejsce woli wyliczać pozytywy, kreując swój wizerunek i podnosząc własną samoocenę.
Wyjmując z szafy biały outfit, Idealna nie zastanawia się, czy to ma sens. Wkłada go, przegląda się w lustrze i myśli sobie, że wygląda super. Z tyłu głowy towarzyszy jej myśl, że w domu cały czas jest jeszcze pralka – cudowne urządzenie, które poradzi sobie z plamami po umorusanych rączkach.
Nie maluje się, bo jest wyspana. Nie zaprosiła Cię do domu, bo nie zdążyła posprzątać. Bo w przeciwieństwie do Ciebie, nie zarzyna się kosztem własnego zdrowia, by móc jeść z podłogi. Posprząta jutro – jeśli znajdzie czas. Jeśli nie, pojutrze bałagan nadal będzie tam na nią czekał. Idealna woli się wyspać, by rano nie potrzebować make-upu.
Może zatem, zamiast brać na celownik każdą dobrze prezentującą się matkę, która nie ma odwagi (a może ochoty) narzekać na swój los, zlustrujmy najpierw same siebie.
Nie jesteśmy idealne? Oczywiście, że nie, ale nie z powodu jakichś deficytów, a zwyczajnie z jednej prostej przyczyny: IDEALNE MATKI NIE ISTNIEJĄ! Każda z nas ma coś na sumieniu, każda patrzy na siebie krytycznym okiem i ma sobie coś do zarzucenia. Każda z nas chciałaby być lepsza. Każda widzi w drugiej coś, czego nie potrafi odnaleźć u siebie… ale czy aby na pewno dobrze szuka?
Jeśli choć na chwilę przestaniemy skupiać się na innych, to z pewnością zdołamy dostrzec to, co czyni z nas wyjątkowe matki w oczach naszych dzieci. Bo nasze dzieci mają gdzieś, czy robimy sobie makijaż, czy ubieramy się na biało, czy potrafimy zaserwować na obiad krem z białych warzyw. Dla dzieci liczy się czas, jaki razem spędzamy. Dla nich ważny jest nasz uśmiech, a nie rozpacz nad zabłoconą podłogą. Na obiad zadowolą się tłustymi naleśnikami, a świat się nie zawali, jeśli od wielkiego dzwonu włączymy im bajkę, a same w tym czasie po prostu odpoczniemy przy ulubionej książce.
I być może w naszych oczach to właśnie tamta wygląda od nas lepiej, ale w oczach naszych dzieci to my jesteśmy tymi, których nie zamieniłyby na żadną inną. To nic, że nie jesteśmy idealne. Ideałów nie ma! Im szybciej się z tym pogodzimy, tym lepiej dla nas, drogie (nie)idealne mamy!