Kiedy zaczynaliśmy naszą bezglutenową przygodę, największym wyzwaniem było dla mnie ciasto drożdżowe. Trudno było uzyskać idealną konsystencję bezglutenowego drożdżowca, który w dodatku nie wysycha na kamień zaraz po wystudzeniu. Nie zliczę, ile nieudanych prób lądowało w koszu na bioodpady…
Dodatkowo punktowana była oczywiście odpowiednia puszystość ciasta i jego smak – również następnego dnia, a także możliwość zamrożenia nadmiaru.
Muszę przyznać nieskromnie, że powiedzenie „trening czyni mistrza” znajduje zastosowanie w tym przypadku, bo oto, po wielu mniej lub bardziej udanych próbach, wreszcie zaserwowałam mojej rodzinie rewelacyjne drożdżówki bezglutenowe z owocami i kruszonką, których nie powstydziłyby się najlepsze cukiernie.
Zanim podzielę się z Wami przepisem, zdradzę kilka trików, które „zrobiły robotę”, a których wcześniej nie traktowałam poważnie… Cóż, człowiek uczy się na błędach – Wy możecie śmiało skorzystać z moich 😉
Przede wszystkim, drożdże – i wszystko, co z nich powstaje – lubią ciepło. Dajcie im chwilę po wyjęciu z lodówki, by „doszły do siebie” i złapały temperaturę otoczenia.
Drożdże nie lubią, gdy parzy – choć są ciepłolubne, to nie należy traktować ich zbyt gorącym płynem, bo zabijemy całe życie, jakie się w nich toczy i nie wyrosną.
Drożdże nie lubią pośpiechu – kiedy należy odstawić ciasto do wyrośnięcia – to należy potraktować to dosłownie i nie zaglądać do niego co 5 minut.
Wreszcie – drożdżowe ciasto, które zbyt mocno podsypiemy mąką zrobi się twarde i zbite. Jeśli uciążliwie mocno klei się do rąk, spróbujmy wyrabiania mikserem, a tłuszcz, który również pomaga pozbyć się kleistej konsystencji, dodajmy na samym końcu.
Moje drożdżówki wyrastały dwukrotnie. Drożdże, jak już wspomniałam, lubią, gdy damy im czas. Pierwsze wyrastanie ciasta zaraz po wyrobieniu, a drugie – już uformowane na blasze. Nie radzę pomijać tego etapu!
Gdy mamy już wszystkie wskazówki, przystępujemy do dzieła!
Składniki:
- 25g świeżych drożdży
- 1 szkl mleka + 1/3 szkl
- ½ szkl cukru
- 250g mąki ryżowej
- 90g maki z tapioki
- 70g mąki z amarantusa
- 60g mąki jaglanej
- 1 całe jajko 4 żółtka
- 100g roztopionego masła
- 2 czubate łyżki łuski babki jajowatej
- Dowolne owoce
- Kruszonka:
- 40g mąki ryżowej
- 20g mąki z tapioki
- 40g cukru
- 50g zimnego masła
Mleko podgrzewamy, by było ciepłe, lecz nie gorące. Masło roztapiamy i odstawiamy do wystygnięcia. Drożdże rozcieramy z niewielka ilością cukru. Gdy się rozpuszczą, dolewamy 1/3 szkl ciepłego mleka i odstawiamy, by zaczęły pracować. W tym czasie przesiewamy do miski wszystkie rodzaje mąki i dodajemy łuskę babki jajowatej. Jajko, żółtka oraz cukier miksujemy na puszysty kogel-mogel. Wyrośnięte drożdże dodajemy do mąki, mieszamy, następnie dodajemy kogel-mogel, pozostałe mleko i zaczynamy wyrabiać ciasto, podlewając stopniowo roztopionym masłem. Gdy ciasto zacznie odchodzić od miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (ok 40 minut). W tym czasie przygotowujemy kruszonkę, zagniatając dłonią wszystkie składniki.
Wyrośnięte ciasto dzielimy na mniejsze porcje (u mnie wyszło 12 sztuk), formujemy niewielkie kuleczki i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, lekko spłaszczając. Staramy się zostawić spore odstępy, gdyż ciasto rośnie podczas pieczenia. Gotowe drożdżówki posypujemy kruszonką i dekorujemy ulubionymi owocami i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia na ok 10-15 minut. Wykorzystuję ten czas do nagrzania piekarnika do 170°C. Drożdżówki pieczemy ok 10-13 minut. W zależności od piekarnika i wielkości drożdżówek, czas może się wydłużyć, dlatego warto nastawić zegar na 10 minut i po tym czasie sprawdzić, czy się nie przypalają.
Smakują wyśmienicie również na drugi dzień. Udało mi się także zamrozić kilka sztuk na próbę. Po rozmrożeniu umieściłam je na 2 minuty w piekarniku nagrzanym do 120°C by nabrały świeżości.